Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/dermatolog.cieszyn.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra12/ftp/dermatolog.cieszyn.pl/paka.php on line 5
- Żadnych podziękowań dla ciebie.

- Żadnych podziękowań dla ciebie.

  • Dobiesława

- Żadnych podziękowań dla ciebie.

18 August 2022 by Dobiesława

- Ja... ja nie wiem, o co ci chodzi. - Ale w jej wielkich oczach czaił się strach. Oparł się biodrem o drzwi escorta, żeby nie mogła otworzyć samochodu. - Ależ doskonale wiesz, złotko. Przez twoje zeznanie trafiłem do mamra. - Nie, Ross, to nie było tak. Ja... hm, ja po prostu powiedziałam sądowi, co widziałam. To wszystko. - Czyżby? - Ross mierzył ją groźnym spojrzeniem. Wyciągnął rękę i owinął wokół palca jeden z jej zalotnych loczków. Odskoczyła jak oparzona. - Tak właśnie było. Byłeś w pikapie Nevady Smitha. Pijany jak bela. Widziałam cię w tym wozie, kiedy wychodziłam z White Horse. Podjeżdżałeś na parking przed sklepem Estevana. - Nagle przerwała. - Posłuchaj, Ross, ja nie chcę żadnych kłopotów. Nie widzę powodu, żeby jeszcze raz to przechodzić. Przecież wyszedłeś z więzienia, więc dlaczego tak ci na tym zależy? - Dlaczego mi zależy? - powtórzył. - Dlaczego mi zależy? - Wzbierał w nim gniew. - Straciłem dziesięć lat swojego życia, bo skłamałaś, Ruby. Dziesięć lat. Dwa lata walki w sądzie i osiem lat w więzieniu. Czy ty masz pojęcie, ile to czasu? Masz? - Kiedy nic nie odpowiedziała, zmierzył ją surowym spojrzeniem. - No cóż, właśnie dlatego mi zależy. - Ja... ja nie kłamałam. - Może i widziałaś wóz Smitha tamtej nocy, ale to nie ja byłem za kierownicą. Według mnie Smith i Estevan pożarli się o coś, może o to, że Smith rzucił córkę Estevana dla Shelby Cole. Ramón był cholernie porywczy, wiedziało o tym całe miasteczko. Pewno poszedł za Smithem z nożem albo spluwą i sprawy wymknęły się spod kontroli. Smith go rozwalił. - Jesteś stuknięty - powiedziała Ruby, czując, że sztywnieje. - Nevada nikogo nie zabił. - Ja też nie, ale to ja musiałem zapłacić, co? - Zmrużył wpatrzone w Ruby oczy, a ona wyraźnie zadygotała. Poczuł się silny. Podobało mu się, że Ruby pobladła na jego widok. Wyciągnął do niej rękę, ale Ruby się odsunęła. - Nie dotykaj mnie, Ross, bo wezwę policję. To, że Caleb zmienił swoją wersję i zarobi kupę szmalu, sprzedając ją tej reporterce, nic nie znaczy. O tamtej nocy powiedziałam prawdę. Ross zignorował ten pokaz odwagi. Chwycił ją za ramię; była tak drobna, że miał wrażenie, iż jednym ruchem mógłby ją zgnieść. - Jaka reporterka? O czym ty mówisz? - Reporterka z magazynu „Lone Star”, Katrina Cośtam. Zawarła układ z Calebem. - Ten załgany sukinsyn ma zamiar zarobić szmal na mojej historii? - Wściekał się bardziej. - No, trudno o lepszy dowcip. Najpierw wysyła mnie do pieprzonego więzienia, a potem jeszcze się na tym bogaci. I po co? Przecież on niedługo umrze, nie? - Ja... nie wiem - wydusiła Ruby, ale on nie dawał za wygraną. - To mnie naprawdę wkurza. - Potrząsnął nią, aż krzyknęła: - Przysięgam, że zaraz zawołam gliny. - Naprawdę? - szydził, przysuwając się do niej, tak że prawie ocierał się policzkiem o jej usta. Wyczuwał zapach 107 jej strachu: był dla niego jak afrodyzjak, powodował gigantyczną erekcję. - A mnie się wydaje, że powinnaś raczej wezwać adwokata. Skłamałaś pod przysięgą, Ruby. - Nie skłamałam. Powiedziałam, że widziałam, jak prowadziłeś wóz Nevady, i tak rzeczywiście było. - Wyszarpnęła się z jego uścisku z nadspodziewaną odwagą. Potem zamiast zmykać jak spłoszona klacz, wyciągnęła rękę za jego plecy i włożyła klucz do zamka. Próbowała otworzyć drzwi, ale Ross je blokował, a w dodatku znowu chwycił ją za rękę. Z trudem przełknęła ślinę. - Zejdź mi z drogi, Ross - warknęła. - I nigdy więcej mnie nie zaczepiaj. - A co, właśnie to robię? Zaczepiam cię? - Spodobało mu się to określenie i uśmiechnął się w duchu, kiedy zauważył, jak zbladła. Mimo że Ruby trzymała fason, sprawiała wrażenie, że zaraz zemdleje ze strachu - ku satysfakcji Rossa. Czuł się oszołomiony władzą, jaką nad nią miał. Może powinien zaciągnąć Ruby do przyczepy, spoić ją i... Ulicą przejechało policyjne auto i Ross puścił Ruby tak gwałtownie, że omal się nie przewróciła. Nie, ani na to pora, ani miejsce. Musiał zwolnić, być cierpliwym. Nie chciał kłopotów z policją. Przynajmniej na razie. Ruby mogła poczekać. Zresztą miał do upieczenia większą pieczeń. Rozdział 11

Posted in: Bez kategorii Tagged: bożena dykiel córki, oryginalny prezent na urodziny dla przyjaciółki, krótkie fryzury dla blondynek,

Najczęściej czytane:

potem spojrzał jej prosto w oczy.

- Zawsze byłas wyjatkowa egocentryczka. - Naprawde? - Nerwowy smiech Marli zabrzmiał dziwnie głucho. - Zabawne, nie pamietam tego. - Potrzasneła głowa i ... [Read more...]

swojego starego forda, zaczyna się starzeć.

Postawił Candice na podłodze, wyrwał Donny’emu pistolet na wodę, a potem zdjął buty. - Gdzie Timmy i Robby? Używając dwóch postrzępionych rękawic, Peggy Sue wyciągnęła z piekarnika ciasto z brzoskwiniami i ostrożnie ... [Read more...]

było nic podejrzanego ani złowrogiego.

- Kto to jest? - spytała. - Nie wiem, ale widziałem me¿czyzne, wysokiego me¿czyzne, który wszedł za nami do kawiarni. Nie ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 dermatolog.cieszyn.pl

WordPress Theme by ThemeTaste